Mamo, nie bądź taksówkarzem swojego dziecka! Przyłącz się do akcji!
Marzec 28, 2019
NIE WOŻĘ DZIECKA – rozmowa w Telewizji Polsat
Kwiecień 1, 2019

Problemy dzisiejszych nastolatków – zaburzona więź z bliskimi

Do jakiej doszło sytuacji?

Młodzi ludzie zgłaszają szereg różnych problemów. Na pierwszy plan wysuwa się temat więzi z osobami bliskimi. Nie są to tylko rodzice. To również nauczyciele, rówieśnicy. Bardzo wielu młodych ludzi nie potrafi budować głębszej relacji, podtrzymywać jej i dbać o nią. Można zauważyć, że obecne pokolenie rodziców nie spędza tyle czasu w domu, ile wcześniejsze pokolenia. Zanikają więzi pokoleniowe.

Dziecko wracało ze szkoły, rodzice z pracy i popołudnia były wspólne. A nawet jak dzieci bawiły się na podwórku, z rówieśnikami, to rodzice w tym czasie byli w domu. Można było przyjść, coś zjeść, porozmawiać i wrócić do zabawy. Rodziny często razem wychodziły: na zakupy, na plac zabaw, nad jezioro, w góry, na spacer. Ten wspólnie spędzany czas miał wysoką jakość, żywą interakcję, kontakt z emocjami, obecność przede wszystkim. Dzisiejsze dziecko wraca trochę do pustego domu, bo rodzice są na swoich zajęciach, albo w drugiej, trzeciej pracy. Na zakupy wszyscy jeżdżą samochodami. Dziecko patrzy w monitor telefonu, rodzic na znaki drogowe. W naszym otoczeniu pojawiły się zamknięte place zabaw, w których czas spędzają głównie dzieci przedszkolne i wczesnoszkolne. Rodziny nie spędzają już tak często czasu nad jeziorem, w górach, czy na spacerze. Żyjemy w czasach, gdzie i dorośli i dzieci spędzają dużo czasu na różnych zajęciach, poza sobą. Widzą się wieczorami, kiedy kończy się dzień, a wraz z nim czas na tworzenie wspólnej przestrzeni.

Jesteśmy w pokoleniem tzw. zajęć dodatkowych. Jest ich dużo w ciągu dnia, tygodnia, są rozprzestrzenione w różnych rejonach miasta, czasami województwa, mają ambitny charakter, są płatne. Rodzice zatem, aby zapłacić za te zajęcia, pracują dużo więcej, jak wcześniejsze pokolenia. Z kolei aby dziecko wszędzie zdążyło, rodzice je podwożą samochodem pod drzwi każdej sali, świetlicy, kina, szkoły. Ten rodzaj spędzania czasu, który polega na jeżdżeniu od zajęć do zajęć, pozbawia nas lawinowo możliwości budowania więzi, podtrzymywania bliskości, trwałości uczuć, wzajemnej znajomości swoich potrzeb. Rodzice chcą dla swojego dziecka często tego, czego sami nie mieli. Chcą dać dziecku tak zwany dostęp do możliwości i wszechstronnego rozwoju. Dzieci stają się coraz bardziej inteligentne, sprawne intelektualnie, mają coraz ciekawsze kompetencje, jednak zanika ich inteligencja emocjonalna, zdolność do bycia w relacji ze swoimi przeżyciami i ciałem, zdolność do przeżywania i odczuwania. Rodzice wybierając szkołę kierują się nie lokalizacją i tym, by dziecko miało blisko, mogło stawać się samodzielne, swobodnie się przemieszczać. Kierują się poczuciem, że dana szkoła, na innym osiedlu ma prestiż i jak zapiszą do niej swoje dziecko, to ono na pewno będzie dużo mądrzejsze i lepsze niż gdyby poszło do innej szkoły. Żyjemy poniekąd w atmosferze dużych projekcji rodziców, poniekąd iluzji.

Co robić zatem?

Uświadomić sobie to zamknięte koło w jakim się poruszamy. Zobaczyć, że zamiast z dzieckiem, jesteśmy dla dziecka. Wydawałoby się, że jest to subtelna różnica. A jednak… Mniej jesteśmy z nim w jego świecie wewnętrznym, więcej obok niego w świecie zewnętrznym. Mniej pytamy o jego potrzeby, bardziej zakładamy czego potrzebuje i narzucamy swoją wizję. Mniej przytulamy, milczymy, przyjmujemy uczucia, więcej strofujemy, zagadujemy dziecko, pouczamy i oceniamy. A co częste? Podejmujemy za nich decyzje i dajemy im gotowe rozwiązania. Jesteśmy na niewłaściwej drodze.

Brakuje nam równowagi i bardzo uważnego obserwowania i słuchania dziecka. To jest podstawowa lekcja, jaką mamy do nadrobienia. Zapleczem wychowania nie jest intuicja, domysły, loteria. Aby wychowywać nie wystarczy chować, zapewniać dobra i zabezpieczać zewnętrzne potrzeby. Aby wychowywać potrzebna jest wiedza. Potrzebujemy się do tego przygotować, często zaczynając od siebie samych. Brak czasu, pośpiech życia, osobiste problemy nie zwalniają nas z odpowiedzialności i jakości wychowania.

Zaryzykuję wnioskiem, że problemy, które my definiujemy u swoich nastolatków, mają duży związek z jakością więzi pomiędzy nimi a nami. Narzekamy na telefony i komputery, a sami wpatrujemy się w ekrany. Chcielibyśmy, by dziecko z nami rozmawiało, ale sami tego nie inicjujemy. Denerwujemy się, że dziecko nie ma czasu i jest zajęte, a nasze życie polega na tym samym. Rozmowa z dzieckiem, to wieloletni proces nauki. To wymaga systematyczności, zaangażowania i dużej uważności, często rezygnacji z różnych spraw, przeorganizowania czasu, ustalenia priorytetów. Czy jesteśmy na to gotowi?

Jakie wartości są dla nas ważne? Czas, aby zdążyć na różne zajęcia, posprzątać, mieć pełne wyposażenie elektroniczne i multimedialne, być trendy? Czy może czas, aby nie spieszyć się, być wspólnie, odpuścić dobra materialne i wizerunek. Na jaki styl życia się decydujemy? Jakie dajemy wewnętrzne wyposażenie naszemu dziecku?

Justyna Rutkowska


WIĘCEJ NA KURSACH On-Line.